Wrócili, by zebrać cięgi

To miał być hit 6. Kolejki PlusLigi. Mecz z Asecco Resovią okazał się emocjonujący, ale nie stał na wysokim poziomie. ZAKSA ograła, byłe swoje gwiazdy 3:1.
To był hit 6. Kolejki PlusLigi. Kilka miesięcy temu działacze Resovii doszli do wniosku, że drużynę na tytuł mistrzowski najlepiej stworzyć podkupując zawodników od najlepszych w Europie. W ten sposób gwiazdy ZAKSY trafiły do Asseco. Po sześciu latach gry w Kędzierzynie-Koźlu zmienił otoczenie Paweł Zatorki,, który w naszym mieście świętował trzy tytuły mistrzowskie i wygraną w Lidze Mistrzów, za nim poszedł do Rzeszowa Kuba Kochanowski, który nie grał w naszej drużynie tak długo jak „Zator”, ale też przyczynił się do kilku wielkich sukcesów ZAKSY. W Rzeszowie pojawił się też Sam Deroo, świetny, belgijski przyjmujący, który również ma na koncie trzy tytuły mistrzowskie zdobyte z ZAKSĄ. Te trzy gwiazdy to jakby nie było pół pierwszej szóstki.
„Emigranci”, to modne ostatnio słowo, wrócili jednak do hali Azoty w ostatnią sobotę, nie po to by wzmocnić kędzierzynian, ale, by ich… ograć występując w pasiatych, rzeszowskich koszulkach. – Zapowiada się, zatem fajne granie – mówił Łukasz Kaczmarek po „wydartym” w tie breaku zwycięstwie kędzierzynian w Bełchatowie. Kaczmarek przypomniał też swojemu przyjacielowi, Pawłowi Zatorskim jak świetnie bawili się na treningach i meczach w ZAKSIE przez ostatnie 3 lata. – Mam nadzieję, że jak będziemy zagrywać i atakować, będziesz o nas pamiętał – powiedział z uśmiechem atakujący ZAKSY. Zatorski i Kochanowski nie byli jednak, po ostatnim laniu jakie sprawiło im Jastrzębie, skorzy do żartów. – Mam nadzieję, że zarówno my, jak i chłopaki z ZAKSY stworzymy piękne widowisko, z którego wszyscy kibice będą zadowoleni – stwierdził, w rozmowie z Polsatem Sport były libero ZAKSY.
Tak też było. Choć mecz nie stał na jakimś kosmicznym poziomie, to jednak emocji było, co nie miara. Zaczęło się jednak od uśmiechów i prezentów dla byłych zawodników ZAKSY, którzy trafili do Rzeszowa. Potem jednak rozgorzała walka na parkiecie, gdzie były zespół dzisiejszego trenera ZAKSY, Gheorge Cretu, chciał za wszelką cenę pokazać, że gospodarze nie są wcale tacy silni jak jeszcze rok temu, a oni wręcz odwrotnie. W przyjęciu dwoił się i troił Paweł Zatorski, kilka efektownych punktów zdobyli Kochanowski i Deroo i goście objęli prowadzenie. ZAKSA grała bojaźliwie, ataki nie były dokładne, a w samej końcówce rzeszowianie zwiększyli przewagę wygrywając pierwszego seta po ataku ze środka „Kochana”.
Trójkolorowi nie spuścili jednak głów. Wzmocnili zagrywkę, ustawili odpowiednio blok i zaczęli punktować „dream team” z Rzeszowa. Zastępcy gwiazd, które odeszły pokazali, że nie są gorsi od swoich sławniejszych kolegów, a Krzysztof Rejno po prostu przykrył kapeluszem, Kubę Kochanowskiego. Zresztą drugi nasz środkowy Huber też był lepszy od gwiazdy z Rzeszowa. Sam Deroo tylko momentami przypominał zawodnika sprzed 3 lat, kiedy to prowadził ZAKSĘ do wielkich zwycięstw, a Kamil Semeniuk z Olkiem Śliwką z seta na set grali skuteczniej. Nic, więc dziwnego, że trzy kolejne partie gospodarze wyraźnie wygrali pokazując, że w Rzeszowie, na razie, żaden galaktyczny zespół nie powstał. Goście wrócili więc na Podpromie z pustym koszykiem. Punkty zostały w Kędzierzynie, a ZAKSA jest jedyną niepokonaną drużyną w PlusLidze!
Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle – Asseco Resovia Rzeszów 3:1 (17:25, 25:15, 25:18, 25:19)
ZAKSA: Kaczmarek (21pkt.), Rejno (9), Janusz, Śliwka (9), Semeniuk (14), Huber (10), Shoji (l) oraz Kluth (1)

 

Fot. ZAKSA.pl

REKLAMA



Protection Plugin made by Web Hosting