Gospodarka i Odra to moje priorytety

Rozmowa z dr. Bogdanem Tomaszkiem, kandydatem Prawa i Sprawiedliwości do sejmiku województwa opolskiego.

– W latach 2005-2007 był pan wojewodą opolskim, wcześniej od 1997 do 2001 senatorem, teraz planuje pan powrót do polityki kandydując do sejmiku województwa opolskiego. Jakie są powody tej decyzji?
– W ostatnich latach zajmowałem się polityką gospodarczą, a nie tą polityką sensu stricte, związaną z rządzeniem. Moja działalność wiązała się więc z przemysłem, przedsiębiorczością, ogólnie rozumianym rozwojem gospodarczym. Byłem przez pięć lat prezesem Opolskiego Parku Naukowo-Technologicznego, następnie doradcą prezydenta Kędzierzyna-Koźla ds. rozwoju, a obecnie jestem przewodniczącym rady nadzorczej Grupy Azoty ZAK SA. Wszystkie te aktywności oznaczały obecność w polityce, ale jednak innej niż ta w powszechnym rozumieniu.

– Taka polityka jest, można rzec, bardziej twórcza.
– Tak, jej efekty są bardziej namacalne, a żeby przełożyć to na konkrety, przytoczę moją działalność w Kędzierzyńsko-Kozielskim Parku Przemysłowym i stworzonym przy nim inkubatorze przedsiębiorczości, dziewięć inicjatyw klastrowych, w których uczestniczyłem. Przez ostatnie lata współorganizowałem cztery konferencje odrzańskie, poświęcone gospodarczemu i społecznemu wykorzystaniu rzeki, nie siedziałem wiec na pewno z założonymi rękami. Inna sprawa, co z tych koncepcyjnych „dzieł” zostało realnie wykorzystane, ale w takich analizach niezbędna jest już ocena tej realnej polityki, związanej z rządzeniem i jego jakością. Ponieważ o tę jakość też trzeba zadbać to ubiegam się o mandat w sejmiku województwa.

– Jest pan liderem, a więc i lokomotywą listy kandydatów Prawa i Sprawiedliwości do sejmiku. Czym chciałby się pan tam zająć?
– Priorytetowe będą dla mnie trzy aspekty, które realizuję cały czas, nie będąc w dużej polityce. Chodzi o rozwój gospodarczy województwa, gdyż muszę przypomnieć, że byłem współautorem pierwszej regionalnej strategii innowacji, którą opracowaliśmy w 2004 roku, a obowiązywała do 2013. Teraz okazuje się, że nasz region jest na ostatnim miejscu w kraju pod względem innowacji, jest więc co robić, a sejmik jest do tego znakomitym miejscem. Ponadto w spectrum moich zainteresowań będzie tematyka odrzańska, a konkretnie temat któremu będąc poza tą realną polityka też poświęciłem już wiele czasu, czyli udrożnienie rzeki pomiędzy Raciborzem a Koźlem. Były to działania naprawdę zaawansowane, gdyż w pewnym momencie wydobywaniem kruszyw z dna Odry na tym odcinku zajmowały się aż trzy firmy. Formułowano pod adresem ich działalności zastrzeżenia, to prawda, ale to już kwestia tej właśnie realnej polityki i praktycznej realizacji polityki koncepcyjnej. A ponadto – co też wiąże się z tematyką odrzańską – będę się skupiał na budowie zbiorników w Kotlarni i Raciborzu, gdyż przez cztery lata byłem członkiem rady społecznej przy RZGW Gliwice. Jako radny będę chciał żywiej zaangażować w te kwestie odrzańskie Urząd Marszałkowski w Opolu.

– Nie brak głosów, że kwestie związane z rozwojem żeglugi to nie jest kompetencja Urzędu Marszałkowskiego, tylko wojewody.
– Formalnie to prawda, ale jej rozwój leży w interesie naszego regionu, dlatego wszyscy zaangażowani w politykę na poziomie województwa powinni za tym tematem, mówiąc kolokwialnie, chodzić. Temat jest zresztą szerszy, gdyż po tym roku okazuje się, że mamy na Opolszczyźnie spory deficyt wody. A gdybyśmy przed dziesięciu laty podjęli kroki by zbiornik w Raciborzu od razu budować jako „mokry”, czyli gromadzący wodę i zbudować w taki sam sposób zbiornik w Kotlarni, problem dziś byłby znacznie mniejszy. Na ostatnim Kongresie Żeglugi Śródlądowej w Opolu leśnicy jednoznacznie wskazali, że istniejąca obecnie gigantyczna dziura w ziemi w okolicach Kotlarni powoduje, że lasy przestają rosnąć, gdyż w glebie jest za mało wody, która jest do tego miejsca ściągana z odległości nawet 30 km. To poważny problem dla środowiska.
Jest też sprawa jakości realizacji zbiornika we Włodzieninie, mającego gromadzić 5 mln metrów sześciennych co było zadaniem samorządu województwa. Wybudowano go za 20 mln zł, dopuszczając do wielkiej fuszerki, której naprawa ma teraz kosztować od 3 do nawet 30 mln zł.

– Czy sejmik może pomóc naszemu miastu w rozwiązaniu jego najpoważniejszych problemów, takich jak brak inwestorów czy emigracja młodych ludzi i związana z nią depopulacja?
– Owszem, ale pewien starszy kolega podzielił się ze mną kiedyś znakomitą myślą: jeśli chcesz, żeby ci pomogli, najpierw pomóż sobie sam. Jeśli władze samorządowe szczebla gminnego i powiatowego nie będą tym zainteresowane i wypracowywania rozwiązań na miejscu, sejmik też niewiele wskóra. Przykładem niech będzie obwodnica północna. Gdy byłem wojewodą, naciskałem na ówczesnego prezydenta i starostę, by zajęli się tym tematem, mimo że to oni powinni naciskać w tej kwestii na wojewodę. Było niestety odwrotnie. W tym samym czasie samorządowcy z Nysy, włącznie z tamtejszymi radnymi sejmiku województwa, przyszli ponad podziałami i wiercili mi dziurę w brzuchu, żeby budowa obwodnicy ich miasta zyskała rządowe finansowanie. Efekt jest taki, że Nysa ma już pełną obwodnicę, a Kędzierzyn-Koźle wciąż na nią czeka. Czas najwyższy wyciągnąć wnioski z tej i podobnych lekcji.

REKLAMA



Protection Plugin made by Web Hosting