Ludzie ze schroniska – wielcy przyjaciele czworonogów

Doświadczeni pracownicy nie mają wątpliwości: żeby móc pomagać zwierzętom z dużym poświęceniem, trzeba je po prostu bardzo kochać.

Grażyna Halama kieruje schroniskiem dla bezdomnych zwierząt w Kędzierzynie-Koźlu od marca 2016 roku. Wcześniej przez dwa lata była tutaj wolontariuszem. – Stopniowo poznawałam zwierzaki i codzienną pracę przy opiece nad mieszkańcami schroniska – wspomina dziś pani Grażyna.

Samo schronisko dla psów powstało w 1997 roku. Z kolei dla kotów powstało w grudniu 2017. Rocznie schronisko przyjmuje ponad 400 zwierząt. – Można powiedzieć, że średnio codziennie przyjmujemy około dwóch zwierzaków. Zwierzęta przeważnie trafiają do nas wprost z ulicy. Najczęściej dostajemy zgłoszenia od mieszkańców, którzy zauważają błąkającego się psa, którego określają jako porzuconego. Rzadziej bywa, że mieszkaniec sam takiego czworonoga przywozi do schroniska – mówi Grażyna Halama.

Pies, który trafia do schroniska, jest otaczany opieką weterynaryjną. Pracownicy i wolontariusze przyglądają się jego kondycji. Sprawdza się czy jest zaczipowany, co znacznie ułatwia identyfikację właściciela w dostępnej bazie danych.

– Niestety rzadko się zdarzają psy zaczipowane, a szkoda – mówi szefowa schroniska. – Mniej więcej połowa psów jest odbierana przez swoich właścicieli. Najczęściej te zwierzęta zgubiły się w wyniku jakiegoś spłoszenia się. Jeśli jednak po tym, gdy pies trafia do nas i nikt się po niego nie zgłasza, robimy zdjęcia i ogłaszamy w internecie o możliwości adopcji. Wtedy nasze psy są obowiązkowo czipowane.

Większość psów znajduje nowe domy w krótkim czasie. W ostatnim czasie jednak liczba adopcji wyraźnie spadła. – Obserwujemy mniejsze zainteresowanie. Z tego co mi wiadomo, to w całym kraju zmniejszyła się liczba adopcji. Wszystko drożeje, a jak wiadomo utrzymanie kochanego zwierzaka czyli wyżywienie i opieka weterynaryjna kosztuje. Stąd możliwy spadek adopcji – domyśla się pani Grażyna.
Zazwyczaj liczba adopcji jest równa liczbie przyjmowanych psów. Schronisko swoją działalność prowadzi w systemie ciągłym przez 365 dni w roku. Na stałe w nim przebywa średnio 50-60 psów i 50 kotów. Ta liczba może wzrastać w zależności od pory roku zwłaszcza w odniesieniu do kotów, gdzie ich liczba w okresie tzw. kocenia sięga nawet siedemdziesięciu.

Psy przebywają w zewnętrznych kojcach, a koty w murowanym obiekcie przeznaczonym dla 30 czworonogów. Koty są dość wymagające, mają wygodne legowiska i mogą swobodnie się przemieszczać po swoim terenie wraz z wolierą. Z kolei kojce psów są wyłożone słomą, a w zeszłym roku okapy zostały wydłużone co powoduje że zimą śnieg nie dociera do legowisk.

– Zwierzaki są karmione raz dziennie około godziny 13.00. Każdy pies codziennie przynajmniej raz jest wyprowadzany na spacer. W codziennej pracy stałej obsługi schroniska, czyli w sumie sześciu osób, pomagają nam też wolontariusze bez których byłoby nam ciężko – mówi Grażyna Halama.

Doświadczeni pracownicy nie mają wątpliwości: żeby móc tu, na miejscu, pomagać zwierzętom z dużym poświęceniem, trzeba je po prostu kochać. Podkreślają, że tworzą niezwykłą grupę, która nie tylko wykonuje swoją pracę, karmiąc i opiekując się zwierzętami, ale obdarzają je miłością.

– Widzimy, że zwierzęta odwzajemniają to uczucie, co przynosi zwłaszcza zarówno pracownikom jak i wolontariuszom olbrzymią satysfakcję. To jest coś bezcennego – podkreśla kierowniczka schroniska. – Wszyscy czują powołanie i mają pewność, że robią coś nie tylko dobrego, ale i wyjątkowego.

Psy w słoneczne weekendy nie mogą narzekać na brak ludzkiego towarzystwa. W schronisku pojawia się bardzo często tak dużo chętnych na wyprowadzenie psa na spacer, że robi się tłoczno, a każdy pies wychodzi na spacer po kilka razy.

– To dowodzi, że mamy w społeczeństwie dużo miłośników zwierząt, którzy przychodzą wyprowadzać psy, mimo iż mają w domu własne. Po prostu czują taką potrzebę zrobienia dla tych zwierząt czegoś dobrego. Tym dobrem jest ich czułość i pieszczoty którymi obdarzają psa podczas spaceru, gdzie psy szaleją z radości – podkreślają wolontariusze. – Takie wizyty sprzyjają również adopcjom. Ludzie poznają zwierzęta i rodzi się uczucie.
W schronisku znajdują się także zwierzęta wymagające większej opieki ze względu na wiek, czy różne ułomności. Jest grupa czworonogów, która dożyje swoich dni w schronisku. Dla nich wizyty wolontariuszy są pewną namiastką „domu”.

Grażyna Halama podkreśla, że praca wolontariuszy schroniska jest wyjątkowo ważna. To właśnie oni, przebywając z psami dłużej podczas zabaw czy spacerów, są w stanie lepiej poznać konkretnego osobnika i zauważyć jakieś niepokojące sygnały, który zgłaszają pracownikom schroniska.

Kim są pracownicy schroniska.

– Wcześniej pracowałem w szkole jako woźny. Sam mam w domu dwa koty i gdy dowiedziałem się o możliwości zatrudnienia w schronisku to nie wahałem się ani chwili zmienić pracy – mówi pan Łukasz, który pracuje już ponad rok.

– Wcześniej pracowałam w handlu. Prywatnie mam w domu dwa koty i dwa psy – tłumaczy z kolei pani Anna, która w schronisku ma już pół roku stażu. – Muszę przyznać, że ta praca przynosi mi dużo satysfakcji. Nie można tego nawet porównać. Zwierzęta, które bardzo kocham odwzajemniają to uczucie i to ogromnie cieszy. Każdego dnia doświadczam tej radości. Już sobie nie wyobrażam innego zajęcia.

Pani Katarzyna do schroniska trafiła z tej samej branży co pani Anna.

– Z wykształcenia jestem technikiem weterynarii. Dlatego, gdy mogłam podjąć tę pracę to bardzo się ucieszyłam, że będę mogła robić to co kocham. Sama mam w domu kotka i w schronisku też opiekuję się kotami i nadzwyczaj się dogadujemy. Żartuję sobie, że jestem kocią ciocią – z uśmiechem wyznaje pani Katarzyna.
Pani Wiesława karierę w schronisku zaczęła od funkcji wolontariuszki pracując wcześniej w korporacji taksówkarskiej.
– Jestem można powiedzieć kociarą. Mam w domu pięć kotów. Uwielbiam zwierzęta, które są zawsze sobą. Praca jest ciekawa, zawsze coś się dzieje i jest po prostu fantastycznie – wyznaje pani Wiesława.

Pracownicy podkreślają, że najbardziej urzeka ich swego rodzaju szczerość i „prostota” schroniskowych psów i kotów.

– Kochamy zwierzęta i jesteśmy przekonani, że bez tej miłości nie można wykonywać takiej pracy jak w schronisku. Zdarzały się osoby, które tu przychodziły i próbowały tej pracy, ale nie czuły tego co my. Trzeba mieć tę pasję. To nie jest praca dla osób, które tylko chciałyby wykonywać pracę. To jest służba, a w takim przypadku trzeba się poświęcać i dawać z siebie wszystko – mówią zgodnie pracownicy. – Nasi podopieczni często będą tutaj do końca swoich dni i my jesteśmy dla nich rodziną i tworzymy im ich dom.

REKLAMA



Protection Plugin made by Web Hosting