W piątek 11 maja Muzeum Ziemi Kozielskiej w Kędzierzynie – Koźlu zaprosiło do Baszty na warsztaty wyplatania sieci rybackich i koszy z wikliny. Poprowadził je Ginter Ryborz z miejscowości Przewóz, który jest prawdopodobnie jedyną osobą w Polsce, która robi ręcznie sieci.
Ginter Ryborz z zawodu stolarz, nauczył się rodzinnego „fachu” od ojca, i umiejętności swoje przekazał synowi i wnukowi. Potrafi wyplatać więcierze i komolce do połowu ryb oraz kosze i koszyki z wikliny.
Rodzina Ryborzy przez pokolenia utrzymywała się z łowienia ryb i ręcznego wytwarzania akcesoriów do ich połowu. Do 1945 roku sprzedawała ryby u siebie w domu, a także rozwoziła po plebaniach, karczmach czy dużych gospodarstwach.
– Mój dziadek najczęściej robił kosze przydatne w gospodarstwie: na kartofle, na pranie, na owoce; ale czasy się zmieniły i ja przygotowuję raczej ozdoby świąteczne lub eksponaty dla muzeów – mówił Ginter Ryborz.
Podczas warsztatów uczestnicy mieli okazję samodzielnego wyplatania wiklinowego kosza. Nie jest to łatwa sztuka. Plecenie rozpoczyna się od zrobienia tzw. krzyżyka, który należy mocno związać, a następnie oplatać. Gdy zrobi się dno, praca jest już trochę łatwiejsza.
Wyplatanie sieci jest trudniejszą sztuką, wymagającą precyzji i dużego skupienia. – Sieci wyplata się ze ze stylonowego sznurka w kolorze zielonym, którego ryby nie odróżniają od rzecznej flory – tłumaczył Ginter Ryborz – Obecnie produkowane sieci są zgrzewane fabrycznie i rwą się podczas połowu, dlatego wciąż jest zapotrzebowanie na sieci robione ręcznie – dodał.
Zawody rzemieślnicze coraz częściej trafiają na listę „zawodów ginących”. Młodzi ludzie nie garną się do żmudnej pracy, a mistrzów rzemiosła często nie stać na przyjęcie ucznia: warunki lokalowe w małych warsztatach są trudne, a materiały do nauki rzemiosła drogie. Jedyną szansą dla wymierających zawodów wydaje się być tradycja rodzinna, gdzie „fach” jest przekazywany z pokolenia na pokolenie.
A może panująca moda na rękodzieło przyczyni się do ożywienia ginących zawodów?