Dał nam przykład Sam Deroo…

… jak zwyciężać mamy! ZAKSA wygrała decydujący mecz półfinału PlusLigi z Aluronem Zawiercie 3:1. Do finału wprowadził nas Sam „Hero” Deroo.

– To był powrót z samego dna piekieł – mówili kędzierzyńscy kibice, którzy jeszcze długo będą wspominać zwycięstwo 3:2 wyrwane z gardeł „Jurajskich Rycerzy”. W zawierciańskim „kurniku” ZAKSA nie zagrała wspaniałego meczu, ale determinacja i większe umiejętności siatkarskie naszych zawodników pozwoliły im odwrócić losy meczu i wygrać tie-breaka. Zawiercianie natomiast zupełnie stracili rezon, a po meczu zgłaszali ogromne pretensje do sędziego, który – ich zdaniem – skrzywdził w tie-breaku drużynę gospodarzy odgwizdując sporne piłki na korzyść ZAKSY.

Wszystko to nie miało jednak najmniejszego znaczenia w ostatnią środę. By zagrać w finale PlusLigi, ZAKSA musiała jeszcze raz pokonać z Aluron. Nie ważne jak, nie ważne w ilu setach, ważne, by po końcowym gwizdku sędziego mieć „trójkę” po swojej stronie.

– Czy jesteśmy faworytem tego decydującego starcia? Nie wiem, to na pewno będzie bardzo dobre spotkanie i jestem przekonany, że to my wyjdziemy z niego zwycięsko. Zagramy w finale – zapowiadał Sam Deroo. Zawiercianie, choć krąży ostatnio wieści, że klub nie ma kasy nawet „na bułki”, w hali Azoty już raz wygrali. – Trzeba to tylko powtórzyć – mówił Michał Masny, który gra od dobrych kilku lat w polskiej lidze, ale nigdy nie doszedł do finału, a jedyny medal, który zdobył to brąz z Jastrzębskim Węglem. – Teraz albo nigdy – żartował popularny również w Kędzierzynie „Myszkin”. Chyba jednak nigdy – pomyślał 39-letni rozgrywający, po środowej przegranej.

Ale po kolei. Punktualnie o 17.30 pierwszy punkt zdobyła ZAKSA. Później jednak rozgorzała prawdziwa walka o… życie! ZAKSA grała bardziej urozmaiconą siatkówkę, natomiast goście liczyli wyłącznie na Mateusza Malinowskiego, który sam dziurawił naszą obronę i obijał blok. Od stanu 10:10 Aluron zaczął popełniać błędy, które gospodarze skrzętnie wykorzystywali, by zdobyć 4 punkty przewagi. W końcówce goście odrobili trzy oczka, zrobiło się gorąco, ale blok Kaczmarka dał nam piłkę setową, a wygraną „sprezentował ZAKSIE… Grzegorz Bociek, który swój serwis ulokował w siatce. W ten sposób po dwudziestu pięciu minutach byliśmy dwa kroki od finału.

Nikt tam na jednak nie zawiezie ZAKSY w złotej karecie. Tu trzeba wszystko wydrzeć rywalom z gardła. A ci wykorzystali chwilę dekoncentracji gospodarzy i w drugim secie rozpoczęli od prowadzenia 5:1. Tak się rozpędzili, że po kolejnych kilku minutach prowadzili już 11:4. To był jednak bój o życie, wiec ZAKSA z wieka determinacja, po kilku niesamowitych akcjach w obronie wróciła do gry! Straty zostały odrobione dzięki serwisom Rafała Szymury i na tablicy wyników pojawił się remis 16:16! W hali znów zrobiło się głośno, a trójkolorowe flagi powiewały jak bojowe proporce. Aluron miał jednak w tym meczu prawdziwego „Kałacha”. Mateusz Malinowski swoimi atakami doprowadził do rozpaczy nie tylko kędzierzyńską publiczność, ale i graczy ZAKSY. To on zdobywał kolejne punkty na wagę zwycięstwa w drugim secie. My natomiast graliśmy praktycznie bez atakującego. Łukasz Kaczmarek na 6 ataków skończył 1! Skuteczność? 17. procent. Jeśli dodamy do tego aż 20 własnych błędów ZAKSY w dwóch rozegranych setach, to będziemy mieli obraz gry faworytów. Marny obraz.

Na szczęście ubrani na czarno „Jurajscy Rycerze” też rozdawali prezenty, a gospodarze skrzętnie pakowali punkty do „worka”. Zaczął mylić się Malinowski, a goście wyglądali jak podziurawiony ponton. Niby jeszcze płynie, ale wszyscy już wiedzą, że za chwilę pójdzie pod wodę. Bohaterem ZAKSY był Sam Deroo, który w Kędzierzynie jest od teraz Samem Hero! To on zdobywał punkty z zagrywki i piekielnie mocnych ataków, to on z zaciśniętą pięścią mobilizował kolegów i cieszył się z każdego zdobytego oczka. Dzięki Belgowi wygraliśmy wysoko trzeciego seta 25:17 i na forach internetowych pojawiły się wpisy: „No to po Rycerzach!” czy„Przestali grać, bo to w końcu tylko przeciętna drużyna.”. W realu, koncert grał tylko jeden wirtuoz – Sam Deroo, wspierany od czasu do czasu przez środkowych. Goście próbowali jeszcze wstać z kolan. Teraz zbudowany jak gladiator Grzegorz Bociek, swoimi atakami, utrzymywał zawiercian w grze. Tak naprawdę podopiecznych Marka Lebedewa załamał dopiero punktowy serwis Szymury, który dał nam prowadzenie 18:15. I to oni sami wbili gwóźdź do własnej trumny. Gawryszewski nie trafił w boisko zza linii serwisowej, a wszyscy zawodnicy ZAKSY unieśli wysoko ręce w górę. Najwyżej oczywiście Sam Deroo, bo to on wprowadził trójkolorowych do finału! Zdobył 24 punkty, czyli w pojedynkę wygrał seta! Czy jednak powtórzy taki dzień w finałach? ZAKSA, poza Samem, nie prezentowała się rewelacyjnie, było dużo błędów, słaba gra Śliwki i Kaczmarka już od pewnego czasu denerwuje kibiców, ale przecież zwycięzców się nie sądzi. Gramy w finale i tylko to się liczy.

ZAKSA – AluronVirtu Warta Zawiercie 3:1(25:22, 21:25, 25:17, 25:22)
Stan rywalizacji: 2-1 ( awans do finału – ZAKSA)

ZAKSA: Kaczmarek (11 pkt.), Toniutti (2), Wiśniewski (7), Bieniek (9), Śliwka, Deroo (24), Zatorski (l) oraz Koppers, Szymura (9), Kalembka

fot. zaksa.pl

REKLAMA



Protection Plugin made by Web Hosting